Wprowadzenie do I etapu

Naszą trasę przez Pireneje można było pokonać z zachodu na wschód lub odwrotnie. Wybraliśmy start w Biarritz ze względu na spektakularny charakter tego miejsca i oryginalny kierunek podróży Kurta Tucholskiego. Problem stanowiły bardzo trudne pierwsze etapy. Gdybyśmy zaczęli od Morza Śródziemnego, byłoby łatwiej. Kolejne dni dziennika najlepiej to zilustrują. Kiedy patrzę na zdjęcie przed wyjazdem na I etap, trochę mnie złości, że wyglądam jak wschodni Sarmata, który przyjechał podbijać lokalne góry i ubrał się w śmieszny strój, który uwydatnia wschodni dobrobyt. Śmieszy mnie też porównanie hiszpańskiej drogi z drogą Warszawa-Gdańsk po remoncie. Nasze drogi w 2007 były jeszcze kiepskie, a autostrady w powijakach. Skoro porównałem drogę do naszej po remoncie, to znaczy, że pamiętałem jeszcze dużo dróg przed remontem. Dzisiaj już nie pamiętam. W każdym razie drogi po stronie hiszpańskiej były lepsze od francuskich. Dla paryskich decydentów wnętrze Kraju Basków było głęboką prowincją, pewnie nie wartą uwagi, stąd zaniedbania.

Silna grupa przed startem

Dziennik 20.06

I Etap: Bidart (Biarritz) – St. Jean-Pied-de-Port

Usiłujemy wcześnie wyjechać z Sunelli. Rano zimno i mokro, pakowanie zajmuje czas do 10-tej, kiedy ruszamy. O tej godzinie słońce jest już wysoko i robi się gorąco. Najpierw część przetrenowana – do St. Pee sur Nive. Po następnych 11 km łagodnego podjazdu mijamy granicę hiszpańską. Graniczne miasteczko pełne jest ruchu samochodów i pieszych, tłumaczy to po części cena benzyny – 1,08 zamiast 1,34 we Francji. Za miasteczkiem ruch kończy się i okolica się wyludnia. W przeciwieństwie do Francji, gdzie szosa jest wąska, kręta i trochę nierówna, w Hiszpanii droga jak Łódź-Gdańsk po remoncie i jedzie jeden samochód na 5 minut. Droga spiętrza się w serpentyny o nachyleniu 7-9%. Idzie nam nieźle. Przejeżdżamy koło pary Francuzów, ok 40-tki, na góralach z pełnym bagażem. Za kilka minut oni przejeżdżają koło nas, kiedy robimy krótki odpoczynek. Wyjeżdżamy na Puerto de Otxondo (670 npm).

Ubieramy kurtki i w dół – 9 km po gładkiej, szerokiej szosie. Na dole wioseczka – kilka domków. Nasza droga skręca w lewo z głównej, w kierunku przełęczy Col d’Ispeguy. Przed podjazdem w przydrożnej knajpce próbujemy zjeść coś ciepłego, zbliża się 13-ta. Nikt nie mówi w innym języku niż hiszpański. Udaje się dogadać co do tortilli (znane słowo). Zamawiam i dostajemy po pół bagietki wypełnionej omletem i szynką, za całe 3 euro na dwóch. W międzyczasie przejeżdżają Francuzi.

Wspinaczka na Col D’Ispeguy (672 npm) idzie nam nieźle. Droga, już wąska, wspina się malowniczymi serpentynami na niezbyt strome zbocze. Wreszcie jesteśmy na górze. To znów granica hiszpańsko-francuska. Zabudowania graniczne, bar-restauracja, spory parking. Widok na drugą stronę zapiera dech, olbrzymia dolina, gdzieś w niej nasz punkt etapowy – St. Jean Pied de Port. Najpierw jednak strome zbocza a po jednym z nich biegnie niteczka drogi. Zjazd praktycznie nad tak stromym zboczem, że można to nazwać przepaścią. „Wylot” z drogi zakończyłby się kilkaset metrów niżej. Zjeżdżamy do St. Etienne de Baigorry, dalej krótki podjazd na przełączkę na drodze do St. Jean. Nie dojeżdżając znajdujemy camping z domkami i wycofujemy dziadka, który już zwiedza miasteczko. Po odpoczynku wyjeżdżam z dziadkiem do miasteczka i po drobne zakupy. Leszek zostaje.

St. Jean to średniowieczne miasteczko na szlaku do Santiago de Compostela. W starych domach (niektóre mają po 500 lat) za murami obronnymi, wpisanymi na listę Unesco, co rusz to schronisko dla pątników. Stare winniczki, na górze cytadela, przez środek potok. Patrząc na ludzi, który się przewijają wokół wygląda, że jedni pielgrzymują autokarami, inni w pojedynkę, piechotą, z ciężkim plecakiem i pątniczym kijem.

Z chwilą powrotu na camping rozpętuje się ulewa, potem burza, która trwa aż do naszego pójścia spać. Zmiana pogody kosztuje mnie 5 euro, bo trzeba wysuszyć rzeczy, które zdążyłem wyprać po przyjeździe.

Fotografia naszej mapy etapu, w tej wielkości niezbyt wyraźna. Z Bidart jedziemy prosto na południe do Hiszpanii, tam zwrot na wschód i przejazd do Francji przez miasto St. Etienne de Baigorry do St. Jean-Pied-de-Port
Przekrój pierwszej połowy trasy: Biarritz – St. Marie de Campan
Statystyka przejazdu – zaznaczony bieżący etap

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *